Czy znasz Jezusa osobiście?

 Kiedyś zadano mi pewne pytanie, które zmusiło mnie, jako zakonnicę, do myślenia. Pytaniem tym zaskoczyło mnie dziecko.
 Kilka lat temu zostałam zaproszona na spotkanie z grupą dzieci upośledzonych  niewidomych, głuchych lub niemych. Spotkanie odbywało się tam, gdzie mieszkam, na Florydzie. Rozmawiałam z dziećmi w niedzielny poranek podczas Eucharystii. Byłam głęboko poruszona, widząc, jak głuche, ślepe lub nieme dzieci prowadziły do Komunii inne, młodsze od siebie.
 Gdy Msza święta się skończyła, poszłam wraz z dziećmi na śniadanie. Podczas śniadania siedziałam naprzeciw dwóch małych dziewczynek. Jedna z nich miała około czternastu lat, druga mniej więcej dwanaście. Rozmawiały jedząc rękami sadzone jajka, więc ślady po jajkach były wszędzie. Widać było jednak, że są naprawdę szczęśliwe. Dla mnie widok tych dziewczynek, zwła szcza jednej z nich imieniem Karen, był wstrząsający. Karen od urodzenia nie miała oczu, w ich miejscu znajdowało się czoło.
 Jej narodziny były rezultatem tragedii, która wydarzyła się w Wietnamie. Wielu weteranów wojennych, powracających do domu z Wietnamu, było narkomanami. Dzieci, które się im rodziły, były dotknięte poważnymi zniekształceniami. Rodzice małej Karen też zażywali narkotyki, a  skutkiem ich nałogu stało się ogromne upośledzenie ich córki.
Kiedy patrzyłam na to dziecko, mówiłam w duchu: "Mój Boże, jaki to okropny krzyż dla kogoś, kto ma całe życie przed sobą". Karen jednak wyglądała na całkiem szczęśliwą przez cały czas rozmawiała, śmiała się… W połowie śniadania zwróciła się w moją stronę, oczywiście słyszała i wiedziała, kim jestem, skoro przemawiałam podczas Mszy świętej wyciągnęła drobną rączkę w moim kierunku, schwyciła moją rękę i powiedziała: "Siostro Briege, współczujesz nam, prawda?" Musiałam być wobec niej uczciwa, więc powiedziałam: "Tak, bardzo". A wtedy Karen zapytała: "Czy współczujesz także mnie?" Przyznałam się także i do tego. W tym momencie uścisnęła mocniej moją rękę i powiedziała: "Wiesz, siostro, ja nie potrzebuję współczucia. Nie potrzebuję, żeby inni mi współczuli, ponieważ jestem bardzo szczęśliwa". A potem, zabierając swoją rękę z mojej dłoni, wskazała na siebie: "Może w mojej twarzy brak oczu, ale ja jednak je posiadam i widzę". I zaczęła mi opowiadać niezwykłą, a jednak piękną i prostą historię.
 Rodzice odrzucili ją, gdy zobaczyli jak straszną wadą jest dotknięta. Oddali ją do domu dziecka i nigdy jej nie odwiedzali. Czuła się bardzo zraniona i narastał w niej gniew. Ludzie często czynili różne uwagi na jej temat, nawet w jej obecności. Nigdy nie doświadczyła, co to znaczy być kochanym przez kogoś naprawdę bliskiego, ponieważ opiekujące się nią siostry były dobre dla wszystkich osób, które mieszkały w tym domu. Pewnego dnia do domu dziecka, w którym przebywała, przyjechał pewien kapłan, aby głosić rekolekcje dla dzieci. Kapłan ten powiedział m.in.: "Kiedy czujecie złość i nie możecie poradzić sobie ze swoim cierpieniem, wyobraźcie sobie kogoś, kto naprawdę troszczy się o was i opiekuje się wami. Spróbujcie to uczynić nawet wtedy, gdy nigdy nie widziałyście kogoś takiego. Kiedy poczujecie złość powiedzcie tej osobie, co myślicie, kiedy poczujecie gniew do swoich rodziców mówcie jej także i o tym". A potem ksiądz zachęcił je do słuchania: "Kiedy obudzicie się rano, powinniście zacząć słuchać. Jeśli tak będziecie postępować, któregoś dnia usłyszycie tę osobę".
 Gdy Karen opowiadała swoją historię, zrozumiałam, że zawdzięcza temu księdzu najpiękniejszy i najprostszy sposób modlitwy. Mogłoby się wydawać, że jego słowa, zwłaszcza dotyczące słuchania tego "kogoś", są bardzo śmiałe, ale Karen powiedziała: "Wiesz, siostro, przez dwa miesiące od tego dnia siadałam co rano na łóżku, płakałam i opowiadałam temu "Komuś", jak bardzo jestem zrozpaczona. Wiedziałam, że mówię do Jezusa. Ale pewnego ranka coś się wydarzyło. Poczułam, jak obejmują mnie czyjeś ramiona i ktoś powiedział do mnie: "Karen, zabieram ci twoją ślepotę, tę, która najbardziej ci dolega i daję ci wzrok". Odtąd już nie jestem niewidoma".
 Potem Karen zapytała: "Siostro Briege, czy ty znasz Jezusa?" I ja, zakonnica, ktoś, kto jest zewnętrznie postrzegany przez innych jako ten, kto zna Jezusa osobiście, zaniemówiłam słysząc to pytanie. Kiedy Karen zapytała, czy znam Jezusa, nie miała na myśli wiedzy o Nim. Jest różnica pomiędzy wiedzą o Bogu, pomiędzy mówieniem o Bogu tak, jak uczy Biblia, a osobistym świadectwem żywego słowa Bożego mówiącego o tym, jak Jezus Chrystus działa dziś w naszym życiu. Oby każda z nas, tak jak ta trzynastoletnia Karen, mogła napisać własną Biblię o tym, co Jezus Chrystus mówi do niej każdego dnia! On żyje! Nie jest jakąś abstrakcyjną postacią, jest żywy i obecny właśnie tutaj.
 Potem Karen powiedziała mi jeszcze: "Teraz znam Jezusa i moje cierpienie skończyło się. W tym tygodniu wyjeżdżam na weekend do domu do Miami i będę tam mówiła do "Sztafety Młodych"". Wyobraźcie sobie mała, niewidoma dziewczynka miała zamiar wyjść i ewangelizować ludzi młodych, którzy, być może, mieli wszystko, a jednak wielu z nich było "ślepych".

 (S. Briege McKenna, O. Kevin Scallon, Jezus jest moim Zbawicielem, Wydawnictwo M, Kraków 1995, s. 9-12)

Liturgia dnia



Przejdź do pełnej liturgii dnia

Numer rachunku parafialnego

KSIĘGA GOŚCI

Zapraszamy do przeglądania i wpisywania się w naszej Księdze Gości.
Chcesz pozdrowić, przekazać propozycję jakie informacje dodać na portalu, chcesz skomentować portal?
Nic prostszego:-)


Kliknij i wpisuj

Odeszli do wieczności

Ostatnio dodane zdjęcia

pielgrzymka2024_2 pielgrzymka2024_1 marszniepodleglosc2023 ks_piotr_bolanowski Ksiądz Wojciech Chorzępa img_3893 img_3891 img_3890 img_3888 img_3885 img_3882 img_3881

Historia wpisów

Kwiecień 2024
P W Ś C P S N
« mar    
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930